Nareszcie mógł iść na to długo wyczekiwane spotkanie. Przeważnie nie kazał na siebie czekać. Był przecież dżentelmenem. Ale jego dzisiejsza wybranka "niecierpliwiła się" już od dwóch dni.
Wiedział, że miała ona zapewniony luksus, przynajmniej w porównaniu do innych więźniów w domu Malfoy'ów.
Nikt jej nie bił, dostawała dwa posiłki dziennie, a do tego miała w celi łóżko.
Żyć, nie umierać.
Choć, gdyby miała wybór, pewnie wybrałaby śmierć...
Nagła pobudka w śmierdzącym lochu, bez okien i z milczącym strażnikiem przy drzwiach pewnie nie należała do przyjemnych. W dodatku była związana, nie wiedziała ile czasu już tam siedzi, a posiłki jej podawał wytresowany ghul, który był jedyną przyczyną tego, że w lochu tak śmierdziało... A poza tym...
"Ciekawe, czy zauważyła, że ten strażnik jest tak naprawdę trupem... " pomyślał Cedrik.
Tak kończyli zdrajcy.
Gdyby nie osobista prośba chłopaka, los dziewczyny byłby o wiele gorszy.
Byłaby regularnie odwiedzana przez brzydkich i napalonych śmierciożerców, żyła by tylko o chlebie i wodzie, a do jej celi wpuszczony by został wilkołak. Oswojony, bo oswojony, ale zawsze to wilkołak...
Czyli prawdopodobnie byłaby już martwa.
A Cedrik nie mógł sobie pozwolić na taką stratę. Dziewczyna była teraz jego własnością, a on tak dawno nikogo nie torturował...
Miała wielkie szczęście, że trafiła właśnie pod jego "opiekę". On zawsze był delikatny względem kobiet.
A przynajmniej delikatniejszy niż jego współpracownicy.
Odsunął ciało sprzed drzwi machnięciem różdżki, po czym poprawił maskę i wszedł do lochu.
Zobaczył, że - leżąca dotychczas na łóżku - dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę i zaczęła się podnosić.
- Nie wstawaj. Nie warto. - "I tak zaraz upadniesz" dopowiedział w myślach. - Pewnie wiesz po co tu jestem, prawda?
Popatrzyła na niego zdziwiona.
Który śmierciożerca zadałby tak głupie pytanie? Wszyscy, bez zastanowienia, przystąpiliby do działania.
Pokiwała głową niepewnie.
- Taak? A więc po co? - kontynuował.
- Pewnie mnie z-zabijesz - jąkała się. - A w-wcześniej b-będziesz t-t-torturował... i z-zgwałcisz. - Ostatnie słowo wypowiedziała ciszej.
Cedrik pokiwał głową.
- Mądra z ciebie dziewczyna. Ale masz błędne informacje. Nikt tu nikogo gwałcił nie będzie. Wolałbym ghula, niż szlamę. Reszta się zgadza... Ale najpierw chciałbym porozmawiać - dodał spokojnie.
- Nic wam nie powiem - krzyknęła dziewczyna. - Nie zdradzę swoich przyjaciół, więc nawet nie py...
- Mogłabyś mi nie przerywać? - zapytał spokojnie zamaskowany. Dopóki szlama nie znała oklumencji mógł się dowiedzieć wszystkiego, bez zadawania pytań. - A skoro już mowa o twoich przyjaciołach... Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą, by ci to mówić, ale... twój przyjaciel... Weasley kilkanaście godzin temu wykrwawił się na śmierć w szpitalu.
- Co??
- Crucio! - wrzasnął Cedrik. - Mówiłem ci, żebyś mi nie przerywała - kontynuował spokojnie. - Weasley dostał klątwą, a pomoc przyszła trochę za późno... Pocierpiał chwilę w szpitalu i... zdechł. Chcesz podzielić los kolegi, szlamo? Da się zrobić.
Widział, że dziewczyna zaraz zacznie płakać.
Przeklnął w myślach.
Łzy zawsze na niego działały.
Podszedł do niej, uklęknął i starł z jej twarzy jedną, samotnie spływającą kroplę.
- Nie płacz już - powiedział cicho. - Obiecuję, że cię nie zabiję. A przynajmniej nie dzisiaj.
- A idź do diabła! - krzyknęła dziewczyna, jeszcze intensywniej płacząc.
Tym razem przeklnął na głos.
Nigdy nie był zbyt dobry w pocieszaniu. - Nie pozostawiasz mi wyboru - powiedział, kierując na nią różdżką.
Zabawę czas zacząć.
Osoby przebywające właśnie w dworze Malfoy'ów miały szczęście, że na całe lochy rzucone zostało zaklęcie wyciszające. Nikt nie dowiedziałby się, że cokolwiek w tym domu zaszło, gdyby w pewnym momencie zamaskowany chłopak nie wpadł do jadalni, niosąc zakrwawioną i nieprzytomną dziewczynę, ogłaszając wszystkim, że zabiera więźnia "na spacer".
Na nieszczęście przebywających tam osób, Cedrik przyszedł akurat w porze obiadowej, sprawiając, że Draco Malfoy - na widok dziewczyny - zwymiotował na własną matkę.
Nie był to może zamierzony przez niego efekt, ale widok był niecodzienny.
Mało który z obecnych przy stole - A było tam około dwudziestu osób, w tym sam Czarny Pan - miał okazję zobaczyć przeklinającą Narcyze.
Poza tym Pani Malfoy wybiegła po chwili z jadalni, krzycząc: "Jestem cała w rzygach! "
Nie dodała tym sobie uroku.
Cedrik nie miał czasu docenić komizmu tej sytuacji, bo trochę mu się śpieszyło.
Szybko wybiegł z budynku i teleportował się w jedną z mniej uczęszczanych ulic Londynu.
Bezceremonialnie wrzucił trzymaną na rękach dziewczynę do pierwszego z brzegu konteneru na śmieci i zniknął.
Pogrzeb Rona był bardzo skromny. Przybyła tylko najbliższa rodzina, kilku członków Zakonu Feniksa i niewielu znajomych ze szkoły.
W momencie przenoszenia ciała chłopca, część osób zmuszona była opuścić uroczystość. W tym właśnie momencie Harry Potter stracił przytomność i trzeba go było przenieść do Świętego Munga.
Wszystkich obecnych na pogrzebie zaskoczyło to, że nie pojawił się tam żaden z przedstawicieli Ministerstwa Magii. Chłopak przecież zginął walcząc.
Powinno się go za to odznaczyć pośmiertnym Orderem Merlina.
A ministerstwo tylko - pewnie przez niedopatrzenie - wysłało do jego domu list informujący, że został wyrzucony ze szkoły, za używanie zaklęć w wakacje.
Takie same listy zostały wysłane do domów Harry'ego i Hermiony, ale Dumbledore przekonał ministra, by ten cofnął wyrok.
Brak dyrektora na pogrzebie też był niemałym zaskoczeniem. Nie pojawił się żaden nauczyciel z Hogwartu.
Najbardziej dołujące było jednak to, że ta śmierć została zatuszowana przed opinią publiczną, a jej sprawcy nie zostali złapani.
Wszyscy oczywiście wiedzieli jaki by wybuchł skandal w całym czarodziejskim świecie.
Gazety tygodniami by o tym pisały.
Atak zwolenników Czarnego Pana przed samym Ministerstwem Magii. Temat na pierwsze strony.
Do tego dochodzi panika związana z tym, że ofiara była przyjacielem samego Wybrańca.
Skoro Ministerstwo nie jest w stanie chronić bliskich tak ważnej postaci, to może pora wymienić ministra?
"Co z nim jest?" usłyszał lekko stłumiony głos w głowie. Było w nim coś znajomego.
"Nic mu nie będzie." - powiedział drugi. Tym razem nieznany głos. - "To tylko przez szok. Szybko mu przejdzie."
Powoli zaczął otwierać oczy.
Leżał w sali szpitalnej.
- Harry! Wszystko w porządku? - Obok niego siedział Lupin.
Drugą osobą w pomieszczeniu był Magomedyk, który powiedział tylko: "To ja może was zostawię..." i szybko wyszedł z sali.
- Harry - zaczął Lupin, lekko się uśmiechając. - Mam dla ciebie dobre wieści...
- Tak, tak wiem - przerwał mu Wybraniec. - Nic mi nie będzie.
- Nie, nie... Znaczy tak! Ale nie o to chodzi... Hermiona się znalazła!
- Co?? - spytał, podnosząc się z łóżka. - Gdzie ona jest? - zaczął rozglądać się po sali, w poszukiwaniu przyjaciółki. - Jak się czuje?
- Nic jej nie grozi. Znaleźli ją jacyś mugole - tłumaczył Lupin. - Była nieprzytomna i trochę poraniona. Ale wszystko z nią w porządku - dodał, widząc wyraz twarzy Harry'ego. - Trafiła do mugolskiego szpitala, ale już ją stamtąd zabraliśmy.
- Kiedy mogę do niej iść? - spytał z nadzieją w głosie.
- Jak wydobrzeje. I jak ty wydobrzejesz.
Uuuu... Nie wierzę, że zabiłeś Rona! (To znaczy zabili śmierciożercy, ale to ty tworzysz tą opowieść...) Wiele autorów różnych blogów pozbywa się go takim czy innym sposobem...
OdpowiedzUsuńCo do reszty... Lubię tego Cedrika. Uwierz lub nie, ale dla mnie im więcej krwi, tym lepiej :-)
Przez twoje opowiadanie coraz mniej lubię Harry`ego, ale cóż, zdarza się.
A co do Hermiony: robisz z niej ciotę! Mądrą bo mądrą, ale ciotę...
Trochę brakuje mi tutaj Lupina i spółki (reszty Zakonu, nie Huncwotów, chociaż...) ale myślę, że jeśli akcja będzie się tak fajnie rozwijać, to jakoś przymknę na to oko, bo w końcu nie o nich tu chodzi :-)
Mam nadzieję, że zaglądniesz do mnie i odpowiesz na pytanie pod spodem
Życzę weny i pozdrawiam serdecznie czekając (bardzo niecierpliwie) na następny rozdział :-)
Pod spodem u mnie w poście, nie pod komentarzem...
UsuńI jeszcze raz ja... Zamęczę cię... Odpowiedziałeś na pytanie pod postem. Chwała ci za to :-) przynajmniej jedna osoba podchodzi z entuzjazmem do tych głupot...
UsuńA więc napisałeś, że jesteś na tak...
Więc powstał mój drugi blog. Mam nadzieję lepszy od pierwszego (którego będę kontynuować)
Oto link: adventure-of-triples-potter.blogspot.com
Mam nadzieję, że błędów nie ma :-)
Pozdrawiam
Witam,
OdpowiedzUsuńautorze trafiłam tutaj całkiem niedawno, zaledwie przeczytałam kawałek rozdziału tylko ze względu na brak czasu, ale juz w przyszłym tygodniu powinien mi się znaleźć wic wtedy nadrobię zaległości... ale mam pytanie dotyczące Twojego drugiego bloga „nie ten potter” tam juz byłam w połowie wszystkich rozdziałów, a teraz już go nie ma... dlaczego?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia