sobota, 15 sierpnia 2015

Pokątna.

- Nie może Cię o nic obwiniać. To nie przez Ciebie.
- Nie? A niby przez kogo?
- Winny jest tylko zabójca i ty dobrze o tym wiesz, Harry - Siedzieli w ogrodzie w Norze, głośno dyskutując.
Potter nie chciał słuchać Hermiony, która oczywiście miała rację.
- Zauważyłaś może - ciągnął Harry - że ostatnio coś często w moim otoczeniu ludzie umierają? Najpierw był Syriusz, teraz Dursley. Nie wiadomo kto będzie następny. Może to być każdy z moich najbliższych.  Ty, Ron, Weasley'owie, Lupin, Zakon, czy nawet Gwardia Dumbledore'a. Wszyscy są zagrożeni tylko dlatego, że są ze mną!
- Wszyscy są zagrożeni, bo Voldemort powrócił. Nie tylko my. Każdy człowiek. Cały kraj... jeśli nie świat i obwinianie się o to nic ci nie da.
Chłopak już chciał otworzyć usta, żeby coś wtrącić, ale przeszkodziła mu w tym przechodząca właśnie Ginny Weasley:
- Co? Znowu zaczynasz? Znów chcesz stąd uciec?!
- Ja nie ucie...
- A co innego robisz - przerwała.  Chcesz od nas odejść, żeby nas chronić, a doskonale wiesz, że ministerstwo zapewnia nam ochronę. I to tylko dlatego, że jesteś tu ty! A nawet jeśli coś się stanie, to każdy tutaj potrafi się bronić...  Sam część z nas przecież uczyłeś.
- Ale i tak sądzę...
Ginny wyciągnęła różdżkę
- Jeszcze słowo i przylepię Cię do ściany - warknęła. - A poza tym, ludzie i tak umierają, więc... Lepiej umrzeć walcząc, prawda?
Harry nie odpowiedział. Słowa Ginny bardzo go zaskoczyły.  Jeszcze nigdy nie mówiła do niego takim tonem...
Wstał i ruszył w stronę domu, nie oglądając się za siebie. Za jego plecami dziewczyny wymieniły głupie uśmiechy.
Nie wiedzieli jak bardzo się mylili...
Z Lordem Voldemortem nie da się walczyć.
Każda próba jest tylko stratą czasu...
i życia.

Obserwujący ich z ukrycia Cedrik nie mógł słyszeć o czym rozmawiają. Nie docierały do niego ani jedno słowo.
Przynajmniej pod tym względem zaklęcia ochronne były skuteczne.
Lecz i tak zbędne, bo Diggoremu nie zależało na tym by ich posłuchać. Chciał poznać otoczenie Pottera. Dowiedzieć się na kim może mu bardzo zależeć.
Oczywiście pamiętał z kim ten zadawał się w czasach szkolnych... ale przecież przez rok trochę się mogło zmienić.
Choć, jak widać, nie zmieniło się nic.
Niestety obserwacje, mimo wcześniej pory, musiał już przerwać.
Miał dzisiaj coś do zrobienia, a już chyba był spóźniony.
Choć sprawa według niego nie była zbyt istotna - młody Malfoy dałby sobie radę sam - to z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu poprosił go o to sam Czarny Pan.
A są ludzie, którym się nie odmawia.
Nie tyle ze strachu, co z szacunku.

Obrócił się w miejscu i teleportował z charakterystycznym trzaskiem.
Hałas ten w Norze usłyszeli wszyscy.

Znów był pod tym piekielnym domem.
Śmierciożerców - nie licząc stałych domowników - teraz tam nie było, więc blokada z wejścia została zdjęta.
Po raz pierwszy mógł wejść sam.
Wiedział, że się go spodziewają. Wszedł bez pukania.
- Myślałem, że idziemy sami - powiedział widząc Dracona i jego matkę czekających przed kominkiem.
- Nareszcie - powiedziała wściekła Narcyza.  - Spóźniłeś się!
- Byłem zajęty - odpowiedział cicho. Widział zaciekawienie w oczach Dracona i złość na twarzy Pani Malfoy. - Myslałem, że idziemy sami - powtórzył - ja i Draco.
- Czasy są niebezpieczne - syknęła. Młody przewrócił oczami, za jej plecami - Draco nie pójdzie bez opieki!
- Nie jestem już dzieckiem - warknąl wspomniany.
- Koniec dyskusji! I tak idę z wami.
- Może to i lepiej... - powiedział do siebie zamaskowany, na co Malfoy'owie szczerze się zdziwili.

Za pomocą proszku fiuu przenieśli się do Dziurawego Kotła. Ruch był wyjątkowo mały.
Ta garstka, która nie bała się tu przebywać z uwagą przypatrywała się zamaskowanemu mężczyźnie, który właśnie wyłonił się z kominka.
Część z nich prawdopodobnie wystraszyła się, że jest śmierciożercą, bo powyciągali różdżki.
Cedrik zaśmiał się w duchu. Gdyby tylko chciał i miał trochę czasu mógłby ich wszystkich pokonać jednym machnięciem własnej.
Wszyscy odczuli ulgę, gdy - prowadząc przed sobą Malfoy'ów - ruszył w stronę ulicy Pokątnej.
- To gdzie najpierw?  - spytał.
- Musimy kupić nowe szaty. Draco tak szybko rośnie - odpowiedziała pani Malfoy.
- Przestań - syknął młody. Nie chciał się skompromitować przy zamaskowanym, a matka mu to skutecznie utrudniała. - Nie mów do mnie jak do dziecka...
- Jeszcze nie jesteś dorosły...
- Przestańcie - warknął Cedrik. Nie miał zamiaru znosić towarzystwa kłócących się ludzi...
Nie... On potrzebował spokoju.
Ulica pokątna nie była tym samym miejscem co kiedyś. Ludzie chodzili grupami, chcąc jak najszybciej pozałatwiać swoje sprawy. Nikt się nigdzie dłużej nie zatrzymywał.
Było czuć w powietrzu strach.
Sam nie wiedział, którą pokątną lubił bardziej...
Kiedyś w tej atmosferze by się nie odnalazł, ale teraz...
Teraz ta groza, ten strach w oczach mijających to ludzi dodawały mu odwagi.

- No dobra, to już wszystko?  - zapytał dwie godziny później, gdy Draco skreślał ostatni punkt na liście zakupów. - Możemy już iść do Borgina?
- No dobra, byle szybko - odpowiedziała mu Narcyza.
- Pani nie będzie nam potrzebna...
- Co?? Jak śmiesz tak do mnie mó...
- Takie było polecenie Czarnego Pana - przerwał, nie patrząc jej w oczy. - Tylko ja i Draco.
Nic już nie mówiąc, zdenerwowana pani Malfoy odeszła w stronę dziurawego kotła.
- Próbuje się we wszystko wtrącać... - odezwał się Draco, patrząc za matką.
- Po prostu się o Ciebie martwi - próbował ją usprawiedliwić. - A teraz szybko, bo nie mam czasu...

Ulica śmiertelnego Nokturna była taka jak zwykle. Dziwni, podejrzani ludzie, ukrywający swoje twarze robili nie do końca legalne interesy...
Mimo, że Cedrik idealnie tu pasował, czuł, że ktoś to obserwuje.
Malfoy się wyróżniał, ale do niego i całej jego rodziny mieszkający tu ludzie już się przyzwyczaili.
Były czasy, gdy jego ojciec przychodził tu codziennie.
Przeważnie do tego sklepu, przed którym właśnie stanęli.
- Ja może tu poczekam - powiedział Diggory. - Nie chcę tam wchodzić.
Draco lekko zbladł, ale wciąż był opanowany.
- Jak sobie chcesz - powiedział chłodno i otworzył drzwi.


- I jak Ci się podoba nasz plan, Cedriku? - odezwał się Czarny Pan.
Był już wieczór. Minęło kolejne spotkanie śmierciożerców.
Teraz w pokoju były tylko dwie osoby.
- Małe szanse powodzenia.
- To wiem - powiedział Lord, a widząc zdumienie na twarzy chłopaka dodał - Niech się chłopak uczy, że nie wszystko w życiu wychodzi.
- To dopiero jego pierwsze zadanie...
- I jakie poważne, prawda? Morderstwo. Kilkukrotne morderstwo. Czy to nie jest piękne?
- Wiesz, że mu się nie uda...
- Nie musi mu się udać. Ważne by spróbował. Ale będzie mu potrzebna pomoc z zewnątrz...
- Masz kogoś na myśli?
- Tak Cedriku, chcesz wrócić w tym roku do Hogwartu?

3 komentarze:

  1. Z wielką niecierpliwością czekałam na ten rozdział.
    Pozwolisz, że wytknę Ci wszystkie błędy?
    Blog jest genialny, ale parę rad Ci dam :)

    „- Winny jest tylko zabójca, i ty dobrze o tym wiesz, Harry - siedzieli w ogrodzie w norze głośno dyskutując.”
    Tu „siedzieli” powinno być dużą literą, ponieważ nie dotyczy tego tekstu. Co innego, gdyby było: - Winny jest …- powiedziała Hermiona czy ktoś.
    No i nie wiem skąd się wziął przecinek przed i!
    Dodatkowo przed imiesłowem czyli w tym wypadku: głośno dyskutując, powinien być przecinek.

    „Ty, Ron, Weasley'owie, Lupin, Zakon, czy nawet gwardia Dumbledore'a.”
    Gwardia Dumbledore'a powinna być dużą literą!

    „obwinianie się o to nic Ci nie da.”
    Ci, Wam, Tobie itd. piszemy wielką literą w listach, ale nie w dialogach!

    Choć, jak widać nie zmieniło się nic.
    Niestety obserwacje mimo wcześniej pory musiał już przerwać.
    Tutaj po „widać” powinien być chyba przecinek, bo to trochę takie wtrącenie.
    Tak samo z „mimo wczesnej pory”, powinno być to rozdzielone przecinkami od reszty zdania.

    Hałas ten w norze usłyszeli wszyscy.
    Nie mówiąc już o tym, że to takie dziwne zdanie, to Norze powinno być wielką literą ;)

    Wiedział, że się to spodziewają.
    „to spodziewają”? Chyba tego.

    złość na twarzy Pani Malfoy
    Tym razem „pani” powinno być małą ;)

    przenieśli się do dziurawego kotła
    Dziurawy Kocioł - z wielkiej litery.

    ruszył w stronę ulicy pokątnej.
    Pokątna z wielkiej litery! Ten błąd powtarza się często.


    W ogóle z chęcią zostałabym Twoją betą, chociaż nie jestem super świetna czy coś ;)

    A teraz koniec tej okrutnej krytyki i coś o rozdziale ;)
    Zaciekawiłeś mnie.
    Cedric wróci do Hogwartu?
    Spodobała mi się bardzo postawa Ginny :)

    Wstaw szybko kolejny rozdział!
    Weny :*

    http://czterej-huncwoci-i-ruda.blogspot.com/



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;)
      Sporo tego było...
      Trochę wstyd... będę musiał uważać w następnych rozdziałach.
      Kolejny będzie chyba w poniedziałek (+ - jeden dzień)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Hehe :D Każdy robi błędy…
    + rada - zainwestuj w szablon ;)
    Jakieś zakładki też by sie przydały…

    OdpowiedzUsuń