czwartek, 16 lipca 2015

Zaufanie

Minął rok od jego rzekomej śmierci. Rok od powrotu Czarnego Pana i zaledwie kilka tygodni od zaakceptowania tego powrotu przez świat czarodziejski. Jak zwykle obserwował z ukrycia poczynania Pottera, chcąc lepiej poznać jego nawyki i zwyczaje.
Jednocześnie wspominał to jak razem z Czarnym Panem okpili wszystkich mu "najbliższych" "uśmiercając" go - Cedrika Diggorego.
Gdyby słaby Chłopiec, który przeżył nie zamknął oczu w momencie jak glizdogon rzucił zaklęcie mógłby ujrzeć całą prawdę.
Czar chybił, a on wypił silny eliksir, który spowodował wrażenie śmierci na kilka dni.
Potem śmierciożercy - słudzy Voldemorta wykopali go z jego własnego grobu zwracając tak upragnioną wolność.
Wtedy rozpoczęło się jego szkolenie u samego Czarnego Pana, który uczył go jak zabijać, torturować i zadawać ból. Można by powiedzieć, że starał się nauczyć go wszystkiego co sam potrafił.
Pod koniec szkolenia zrobił coś o czym Diggory nawet nie śmiał marzyć. Coś co pokazało jak wielkim zaufaniem Czarny Pan darzy chłopaka.
Nauczył go jak się tworzy horkruksy, by on również mógł stać się nieśmiertelnym.
A miało się to wydarzyć właśnie tego dnia, jednocześnie będąc ostrzeżeniem dla Pottera, że mroczne siły mogą go dopaść wszędzie.
Czekał tylko aż - jak każdego wieczoru - Harry Potter wyjdzie z domu, udając się na zamknięty od dawna płac zabaw, gdzie będzie siedział do późnej nocy na ławce zadręczając się śmiercią swojego ojca chrzestnego.
Potter wyszedł. Nastał czas,  by wcielić plan w życie.
Podszedł do drzwi jego domu. Mógł to zrobić mimo rzuconych przez Dumblebore'a czarów ochronnych. To był jeden z wielu błędów tego Starego człowieka. Czary chroniły dom przed Voldemortem i jego sługami. O on jednym z nich nie był. On miał wolną wolę w działaniu.
Teoretycznie nie był związany z Czarnym Panem.
Nie nosił mrocznego znaku. Nie wykonywał rozkazów.
Zniszczenie życia Pottera miał uczynić na prośbę Voldemorta. Mógł z tego zrezygnować, jeśli tylko chciał. Wiedział, że nie byłby wtedy ścigany, tak jak i Voldemort wiedział, że Diggory nie będzie uciekał.
Drzwi otworzyła mu Petunia Dursley - ciotka Pottera, bardzo szczupła kobieta o długiej szyji.
Jej zabić nie mógł. Wiedział o tym doskonale. Prawdopodobnie była tego nieświadoma, ale jej siostra swoją śmiercią i Dumblebore czarami uczynili ją i jej przygłupiego syna niesmiertelnymi do czasu aż Potter nie ukończy 17 roku życia. Wszystko dlatego, że płynęła w nich ta sama krew.
W tym domu mógł zabić tylko jedną osobę.
Na widok zszokowanej twarzy Petunii spoglądającej na tak niezwykłego gościa uśmiechnął się szeroko. Ona nie mogła tego dostrzec ze względu na maskę, która ukrywała jego twarz.
Odsunął ją od siebie jednym prostym zaklęciem i ruszył do salonu.
Ogłuszył tłustego nastolatka gapiącego się w telewizor i nie zwracającego uwagii na gościa.
Spojrzał na wystraszonego Vernona Dursley'a, nieświadomego, że właśnie patrzy śmierci w oczy.
Jeden zielony promień sprawił, że jego twarz zastygła z takim wyrazem już na zawsze.
Potem Diggory wyciągnął starą różdżkę, należącą kiedyś do jego ojca i i zamienił ją w horkruksa.
Wiedział, że Voldemort będzie z niego dumny...

4 komentarze:

  1. Jestem w szoku! Czekam jak dalej to rozwiniesz, bo jak na razie zapowiada się świetnie :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dursey nie żyje... Dobrze mu tak! Nieśmiertelna Petunia, dobrze zrozumiałam? Jeszcze fajniej, że Cedrik ma horkruksa, więc nie zabiją go tak łatwo. A może w ogóle?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pytania odpowiadał może nie będę, żeby nie zdradzać dalszej fabuły...
      Potem zero przyjemności z czytania.
      Cieszę się, że Ci się podoba.
      Pozdrawiam.
      ----------------------------------------------
      http://k-zwany-r.blogspot.com

      Usuń
  3. Jestem pod wielkim wrażeniem! Świetnie piszesz, a ja coraz bardziej wkręcam się w twoje opowiadanie. :D lecę czytać kolejny rozdział!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń